niedziela, 15 grudnia 2013

Prologue

   Pieniądze nie dają szczęścia, bo nie możesz kupić za to miłości, czy choćby tak ważnego dla Ciebie zdrowia. Możesz kupować lekarstwa, które podtrzymają Twoją imitację życia. Co możesz kupić za pieniądze? Możesz kupić piękny dom, samochód, idealne ciuchy. Wszystko co zapragniesz. Możesz pojechać w każdy zakątek świata, możesz spróbować każdej dziwnej potrawy. W sumie możesz wszystko, a tak naprawdę nie możesz nic. Jesteś bezsilna. Jakiś czas temu z zimnej według Ciebie Polski wyprowadziłaś się do miejsca gdzie klimat jest o kilka stopni cieplejszy niż w centrum Europy. Osiadłaś we Włoszech. 

   Siedzisz na białej ławce za ogromnym domem tępo wpatrując się w naprzeciwległe Cię kwitnące drzewo wiśni, które wygląda oszołamiająco. Chciałabyś znów poczuć  cierpki i kwaśny smak owocu. Znów pluć pestkami gdzie popadnie. Zastanawiasz się jednak czy doczekasz dnia, w którym bosymi stopami będziesz stać pod drzewem wyciągając ręce ku niebu w poszukiwaniu najokazalszych owoców.  Jeszcze będąc w Polsce całkiem przez przypadek dowiedziałaś się o swojej chorobie. Pierwszymi jej objawami było ciągłe zmęczenie, zadyszki dostawałaś już po przemierzeniu kilku schodków.  Nie dawało Ci to spokoju, gdzieś tam w podświadomości czułaś, że to nie jest zwykłe przemęczenie, że to nie jest zwykła grypa. Miałaś rację. 

    Diagnoza okazała się bardzo zadziwiająca.  Nie miałaś raka, ani białaczki. Nie miałaś gruźlicy. Chorowałaś na coś znacznie  gorszego, coś co odebrało Ci wszelkie nadzieje na długie i szczęśliwe życie. Chorowałaś na zanik mięśni.  Pytałaś lekarzy jak to możliwe, przecież zanik mięśni najczęściej objawiał się u ludzi których ruch i wysiłek fizyczny był równy praktycznie zeru. Nie dopuszczałaś do siebie myśli, że Twoje życie z dnia na dzień diametralnie się zmieni. Lekarz rozwiał wszelkie Twoje wątpliwości, okazało się, że zanik mięśni to również choroba genetyczna, a przede wszystkim choroba nieuleczalna. Leki tylko krótkotrwale przedłużają życie.  Chciałaś żyć, chciałaś walczyć. No właśnie chciałaś, ale coś co zawsze powinno się w Tobie tlić zgasło. Nadzieja umarła. Bezpowrotnie odeszła z Twojego życia.  Przestałaś mieć siły na cokolwiek. Na uśmiech. Na jedzenie. Na długie pobyty w szpitalach senatorach. Wiedziałaś, że śmierć nadchodzi wielkimi krokami w Twoim kierunku. Na twarzy ma ironiczny uśmiech. Początkowo nie dopuszczałaś do siebie myśli, że za niedługo znikniesz, że ziemia pochłonie Twoje drobne ciało. Nie chciałaś wierzyć, ze tak z dnia na dzień wyzioniesz ducha, że tak po prostu znikniesz.

    Z dnia dzień postanowiłaś, że kończysz z lekami, kończysz ze szpitalami, wielogodzinnymi badaniami. Kończysz z tym wszystkim. Chcesz umrzeć z godnością, bynajmniej tak sądzisz.  Rodzina nie pojmuje tego czemu brak w Tobie wiary. Lecz Tobie nie brak wiary, tylko masz dość ucieczki przed tym co nieuniknione.  Z lekami czy bez jesteś słaba. Bywają dni, że w ogóle nie odczuwasz choroby, a bywają też takie w których śmierć  była by najlepszym ukojeniem.

    Szybko zamknęłaś wszystkie sprawy w Katowicach  i w ciągu jednego dnia spakowałaś walizki. Kilkugodzinny lot samolotem i znalazłaś się w docelowym miejscu swoich marzeń. Odkąd pamiętasz zawsze chciałaś tu zamieszkać. Tu się zakochać. Tu być tak po prostu, być. Początkowo nie umiałaś się odnaleźć w tym wielkim i innym niż znałaś świecie.  Koło Twojego domu stoi drugi równie duży lecz pusty, bez  życia, bez energii.  Nie zastanawia Cię czemu tak jest. Ty po prostu siedzisz na tej pieprzonej ławce dopełniasz plan tego u góry. Plan w którym  nie ma szczęśliwego zakończenia. Jest śmierć. Śmierć bolesna, śmierć bez godności, śmierć haniebna.


      Mijają tygodnie, pora roku się zmienia. Pierwszy raz w życiu zaobserwowałaś jak na Twojej ukochanej wiśni pogrążonej jeszcze snem zimowym powoli rozwija się życie.  Na prawie czarnych, osłych gałęziach pojawiają się jasno zielone pączki.  Jesteś z tego faktu zadowolona. Ubierasz stare znoszone trampki i bez założenia kurtki wybiegasz na ogród by z bliska obejrzeć jeden z cudów Twojego życia. Cudów które naocznie widziałaś. Nie czujesz zimna. Jest Ci dziwnie gorąco. Czujesz jak ogniem piekielnym palą Cię policzki i nie jest to bynajmniej efekt zawstydzenia.  Czujesz ból w nogach. Musisz usiąść. Natychmiast, obawiasz się, że właśnie znów się pogorszyło. Siadasz na swojej ukochanej ławce, którą przed kilku dniami obiłaś w miłe w dotyku, miękkie płótno. Z parapetu ściągasz koc w renifery i owijasz się nim szczelnie. Przymykasz oczy. Ból powoli odpływa.  Ktoś nagle przerywa Ci Twoją chwilę samotności, której tak bardzo nie lubisz. Ktoś wchodzi od strony ogrodu tego tajemniczego domu. Ktoś? Nie byle ktoś. Jest to mężczyzna, na oko dajesz mu 25 lat. Wysoki, dobrze zbudowany. Ma to coś, zdecydowanie. Podchodzi do Ciebie, a Twój żołądek momentalnie znajduje się na wysokości przełyku.

-Hello, I’m sorry to bother you, but I’m new in this area. My name is Bartek, I’m Polish.- mówi płynnie po angielsku . Wyciąga w Twoim kierunku rękę. Uśmiechasz się nikle. Odwzajemniasz uścisk.

-Jestem Baśka, z Katowic. –opuszczasz nisko głowę, mówisz ciche ‘kurwa’ i upadasz. Otacza Cię ciemność. Opadasz na coś miękkiego tym czymś okazują się długie ręce chłopaka, który lekko Cię ocuca. – Przepraszam, coś mi się zrobiło słabo, już jest dobrze- mówisz usprawiedliwiając się. Lecz chłopak nie wypuszczą Cię z objęć jest trochę niezręcznie, czujesz się zażenowana. – Przepraszam, czy mógłbyś mnie puścić ?

-Ah, tak to ja przepraszam ? Zamyśliłem się. Nic Ci nie jest? Na pewno dobrze się czujesz?- pyta wbijając swoje błękitne spojrzenie.

-Tak, wszystko jest w jak najlepszym porządku.- odpowiadasz, naciągając sweter na biodra. Odpowiedzią jest jego nikły uśmiech.

____________________
Tak mówiłam, że prolog miał ukazać się czwartego stycznia, jednak dziś dowiedziałam się, ze jest to niemożliwe, bo wyjeżdżam i wrócę dopiero po 6 stycznia. 
No i co sądzicie o tym prologu, muzyce wszystkim? Jest sens to dalej ciągnąć?






Pozdrawiam Ania.

16 komentarzy:

  1. Wiśnie? Zdecydowanie wolę czereśnie, w ogóle to najlepsze są śliwki.. ale wracając do tematu.. Sentymentalnie.. smutno, łzy zbierają się w oczach ale Ty Anka chyba nie potrafisz inaczej pisać. Po tym co piszesz widać w Tobie ... dużo smutku i żalu,który skrywasz głęboko w sobie ale za to idealnie oddajesz to w swoich tekstach, jest to smutne ale zarazem ma w sobie nutę.. "piękność o ile coś takiego można w ogóle tak nazwać.
    Bartek.. Ahh uwielbiam go i mam nadzieję, że bohaterka też coś do niego poczuje.
    Music? Great.

    OdpowiedzUsuń
  2. O rany! Kolejny, znów smutny... Ale oczywiście będę czytać.
    Zanik mięśni.... Dużo o tym czytałam, przerażająca choroba. Nawet z dnia na dzień możesz być zależna wyłącznie od drugiej osoby...
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie umiem się wypowiedzieć, ale wygląda nieźle. Aczkolwiek choroba paskudna.

    pozdrawiam, Zuza.

    "Woń Jej perfum wyostrzała moje zmysły. Charakterystyczny, silny zapach, który kojarzył mi się tylko z Nią. Ciepło Jej ciała potrafiło podnieść temperaturę w pomieszczeniu. Przyspieszony oddech, pojedyncze krople potu, spływające po Jej nagiej skórze, ciche jęki rozkoszy i tatuaż na obojczyku, który śledziłem wargami miliony razy podczas tej namiętnej nocy."

    Zapraszam na http://swiatlowtunelu.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Po pierwsze dziękuje za zaproszenie na Twoje opowiadanie, bo jeszcze nie miałam okazji czytać nic co by wyszło spod Twojej ręki.
    Co prawda nie lubię opowiadań bez happy ednu, a to raczej takie będzie, ale mimo to będę czytać więc prosiłabym o informowanie mnie o nowych rozdziałach za pomocą gg - 1368561 albo na którymś z moich blogów w zakładce spam.
    Z góry bardzo dziękuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz co? Nie patrz na nas, ale patrz na to, co czujesz w sercu. Nie zwracaj uwagi, czy tu będziemy, ważniejsze jest to, że chcesz to pisać, a ja jestem w stu % pewna, ze znajdą się osoby, które razem ze mną i moimi poprzedniczkami będą chciały to czytać. Bo wiesz, jak tak obie myślę, to nie wyobrażam sobie takiego życia, jakie znosić będzie musiała twoja bohaterka :( Nie życzę tego nikomu.
    Prolog jest wspaniały, a jeśli chodzi o muzykę, to wolę oryginał :P
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochanie<3 <3 <3 Sens ciągnąć ten blog jest ogromny. Tylko byś mi spróbowała zawiesić tego bloga to bym osobiście własnoręcznie skopała Ci twoją dupencję <3 Wiem, że ty wiesz, że ja wiem, że ty wiesz, że czekam na dalszy ciąg ale muszę to tu napisać i oczywiście zapraszam na 1 rozdział o młodym Alekno i Julce
    http://gdy-zycie-pisze-scenariusze.blogspot.com
    REKLAMA MUSI BYĆ XD

    OdpowiedzUsuń
  7. Prolog jest fantastyczny:) Choroba jest straszna, jeszcze gdy dotyka tak młodej osoby :/
    Jak najbardziej jest sens ciągnąć tego bloga, bo może powstać naprawdę fantastyczna historia.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie mogę ! No po prostu nie mogę !
    Tak sobie myślę , że gdybym przez przypadek nie trafiła tutaj to straciła bym taką zajebistą historię !
    Muzyka cudowna ! A bohaterzy ... brak słów .
    Bartosz mhm .. :^^
    Uwielbiam już i będę komentować każdy rozdział !!
    AA :DDD

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie przeżyję , że to tylko 6 rozdziałów ... powinno być 106 ;))

    OdpowiedzUsuń
  10. zapowiada się smutno. a może niekoniecznie smutno, a gorzko, ponieważ będzie to radość przez łzy. ale mam nadzieję, że Bartek nie ucieknie i że dzięki niemu Basia odzyska radość, skoro wyrok został na nią wydany. bo chyba lepiej jest odchodząc stąd szczęśliwym, aniżeli przygniecionym życiem i chorobą.

    pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  11. Wszystko, co wychodzi spod Twojej ręki jest genialne, więc to niczym nie ustępuje poprzednim. Owacje na stojąco masz już za to. Nie wiem zatem co będzie później. Chyba osobiście będę musiała dotrzeć do Ciebie i pogadać. BRAWO.

    pozdrawiam,
    Kinga.

    OdpowiedzUsuń
  12. wspaniałe. ciężki temat. to, co spotkało Baśkę jest niezwykle smutne, ale myślę, że to dobrze, że zmieniła otoczenie, postanowiła spełnić swoje pragnienia. i wierzę, że Bartek da jej wsparcie, którego ta dziewczyna niezwykle potrzebuje.

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie no znowu to samo ona simiertelnie chora spotyka milos swojego zyci i teraz som 2 mozliwosci 1 ze przezyje i bendom razem (licze na to) a 2 to ze ona umrze a on sie zalamie

    OdpowiedzUsuń
  14. Jeden z najlepszych prologów, jakie czytałam, nawet mogę o nim powiedzieć, że najlepszy. Wszystko, co piszesz jest wspaniałe, fenomenalne, fantastyczne. Jestem pod ogromnym podziwem Twojego talentu.
    Pozdrawiam.
    http://with-hope-for-a-better-tomorrow.blogspot.com/
    zapraszam na bloga o Piotrku Nowakowskim :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Podoba mi się ten prolog. I to strasznie. Jest bardzo realistyczny, bo jak to zazwyczaj bywa - wtedy kiedy dajemy z czymś spokój, kiedy z czymś zamierzamy skończyć czy się poddać, odnajdujemy to małe światełko nadziei i radości.
    Pozdrawiam cieplutko no i życzę Ci Wesołych Świąt :*
    Amelia

    OdpowiedzUsuń
  16. Piękny:**
    I to wystarczy, by opisać całość..

    OdpowiedzUsuń